piątek, 15 stycznia 2016

'Moi przyjaciele..' ~ 008.


***

~ Dwudziesty maj, dwa tysiące czternastego roku. Godzina: 22:34
Odszedł mając osiemnaście lat.
Na zawsze osiemnaście. 

'Zamknęła powieki, czując wypływające z nich słone kropelki. Miała ochotę krzyczeć, wyć i rzucać się w każdą stronę,  ale nie miała na to siły.  Nadal trzymała jego jeszcze ciepłą dłoń,  chociaż.  Możliwe,  że po prostu czuła ciepło własnej dłoni.
Leżał cicho z przymkniętymi powiekami, a jego klatka piersiowa przestała się poruszać już pięć minut temu.
Mocząc jego dłoń,  przyłożyła ją do swojego policzka,  po chwili delikatnie jak piórko całując. 

- Dlaczego,  dlaczego mnie opuszczasz.. - Szepnęła, dłonią jeżdżąc po jego zabandażowanej czuprnie. Mimowolnie się uśmiechnęła. Jego  usta już były sine,  a ciało stało się momentalnie bledsze. Już zaczynał odchodzić,  już zaraz będzie musiała się pożegnać. 
A tak bardzo nie chciała tego robić,  tak bardzo marzyła o tylu chwilach z nim, tak bardzo się bała.. - Carlo, zostań jakoś przy mnie.

Cztery minuty później, odszedł także ich najlepszy przyjaciel.
Została sama, w tym nudnym, pustym świecie.


***

- O czym marzysz? - Zapytał cicho, gładząc gęste i rozpuszczone włosy brunetki. Leżała na jego udach, ze wzrokiem skupionym w migające gwiazdy, które przepięknie ozdabiały ciemne niebo. Czuł się szczęśliwszy, niż przez ostatnie parę tygodni. Najwyraźniej tego mu było trzeba - spokoju. Jeżeli tak to można nazwać.
Ten związek stał się jednak czymś więcej, niż tylko rozkazem.
Problemy, które pojawiły się przed nim i zespołem, nagle zaczęły znikać. Pojawiły się jedynie inne..
Pochyliwszy się nad dziewczyną, delikatnie musnął jej malinowe wargi.
Kobieta pełna smutku. 
- Nie wierze w marzenia.
- Nie da się nie wierzyć  w marzenia, Mia..
- Da się. - Sapnęła, poprawiając się do pozycji siedzącej. - Marzenia są po to, by nas dołować. Większość z nich i tak się nie spełni..
 - Nie można tak myśleć.
- Nikt mi nie zabroni wierzyć w prawdę. 
- A co.. co Cię martwi? 
- Co mnie martwi? - powtórzyłam pytanie chłopaka,  poprawiając swoje zmęczone ciało. Po krótkiej chwili namysłu cicho westchnęłam.  - Martwi mnie to, że  wszystko co kiedyś było tak szybko znika, rozumiesz? Na przykład.. bajki dzieciństwa,  których teraz żadne dziecko już nie pozna.. Zabawt na dworze, teraz siedzimy tylko zamknięci w pokojach z multimedią. Wszystko jest już na internet, nawet piekarnik! - Skrzywiłam się po chwili uśmiechając, na miłe wspomnienie. - Gdy byłam mniejsza,  miałam domek na drzewie.. 
Wybudowałam go razem z moim ukochanym przyjacielem.  Myśliwy za każdym razem go niszczył,  bo było to zakazane, a my dalej budowaliśmy.. nawet gdy było zimno.

Było tak pięknie.. 'domek Pani i Pana Waibel'.


***

Uśmiechnęłam się szeroko, siadając po środku bliźniaków. Nie tylko mi dzisiaj dopisywał humor, nie wiadomo dlaczego. Zauważyłam, że nie spędziłam dużo czasu z bratem mojego mężczyzny, więc postanowiłam "wepchnąć się" w ich wieczór filmowy, na co oboje się ochoczo zgodzili.
Po godzinnej walce o pilot, a później półgodzinnej kłótni  o film, doszliśmy do wniosku, że obejrzymy od początku każdą część moich ukochanych "Piratów  z Karaibów". Co prawda, chłopaki niezbyt chętnie się zgodzili, ale cóż poradzić? Kobietom się nie odmawia, a zwłaszcza mi. Wtuliłam się w tors Billa, a chcąc po wkurzać bruneta, zarzuciłam swoje nogi na jego uda. Nie był zły i nie próbował ich zrzucić - co mnie troszeczkę zawiodło, ale cóż. Zostałam w takiej pozycji, w której się sama ustawiłam. Blondyn delikatnie i z czułością gładził  moje włosy, gdy ja skupiona byłam na najlepszym filmie świata i cudownym Johnnym Deppie.

Drugi ideał który powstał na tym świecie.

- Piękny on jest! - Pisnęłam cicho, chichocząc pod nosem i wręcz ujrzałam jak Bill przewraca nonszalancko oczami. - Prawda?
- Cóż, gdy nie miałem pewności co do Billa, myślałem, że Depp to jego wymarzona druga połowa. - Uśmiechnął się cwaniacko do brata, na co on odesłał mu zacięte spojrzenie. Nigdy fanką ich zespołu nie byłam, ale jestem świadoma jak mój mężczyzna wyglądał te parę lat temu.. i z bólem w sercu nie dziwię się Tomowi. (Jeżeli nie żartował), sama bym tak myślała. Będąc facetem, zostałabym dla tego mężczyzny nawet gejem.
- Jak widzisz, mam piękną kobietę, zyskałeś teraz pewność?
- Oj braciszku, zyskałem. Przy okazji także się dziwię,  że wybrała sobie takiego babo-chłopa.  - Mruknął, wybuchając śmiechem. Na co ja musiałam zachichotać pod nosem.  - Nie dąsaj się od razu tak.
- Spadaj. - Burknął, szturchając stopą jego kolano. Szturchając, czy też kopiąc, jak kto woli. Ja to uznam za to pierwsze.- Kretyn. 

***

- Jaja sobie ze mnie robisz?!- Warknął, będąc wpatrzonym na zdezorientowanego Carlo. Kompletnie nie rozumiał czynów i umysłu najlepszego przyjaciela,  zwłaszcza tych durnowatych, dziecinnych pomysłów które uważał za 'Coś dobrego'!. Przejechał otwartą dłonią po swej twarzy, próbując jakoś opanować  dudniące w nim uczucia.  - Przez Ciebie łazimy po tym cholernym świecie,  wszedłeś w jakieś idiotyczne układy z DEMONEM! I to tylko dlatego bo jesteś niy zakochany w dziewczynie,  która w ogóle się nawet tobą nie interesuje! 
- Nie musi. - Mruknął cicho, kierując wzrok na przyjaciela.  - W końcu, utrudniałaby wtedy wszystko. 
- Rób co chcesz,  ja się z tego wypisuje.  I nie zdziw się,  jeśli Mia nie wytrzyma tego co ty wyprawiasz.  

****

1 komentarz:

  1. Jestem! Technologia XXI wieku mnie nie lubi, wiec przybywam dopiero teraz.
    AWW... krótko! Dlaczego? I co kombinuję Carlo? No tak sie nie da żyć!

    Chcę kolejny odcinek :D Jak i tu tak i na Warum? :D

    Pozdrawiam Wieczna czytelniczka :D Attention Tokio Hotel.

    OdpowiedzUsuń