wtorek, 10 listopada 2015

"Ty." ~ 005.

***

- Bill! - Pisnęłam, gdy rozbawiony blondyn obsypał każdy milimetr mojej twarzy mąką. Nie mogłam mu zostać dłużna, przez co po chwili otrzepywał się z białego pyłu.  Oczyściwszy powieki, ujrzał wielki uśmiech, który pojawił się mimowolnie na mojej twarzy i wystawiony po chwili przeze mnie język. 
- Nie ładnie tak, Mia! - Podniósł głos, lecz dalej czułam bijącą od niego radość. Chichocząc, ruszyłam za rogówkę, by utrudnić chwycenie mnie. Momentalnie ruszył za mną, a ja wydając z siebie kolejny, króciutki pisk, pobiegłam w kierunku łazienki, jedynie czyiś tors zatamował mi drogę. Czyiś? Logiczne, że Toma!
W końcu  z nimi dwoma byłam zmuszona dzielić pokój w hotelu na tą jedną noc. Zaśmiałam się, ujrzawszy rysy mojej twarzy, odbite na jego czarnym podkoszulku. 
- Co wy wyrabiacie? - zapytał, gdy ukryłam się za jego plecami, chroniąc swój strój i oczy przed młodszym Kaulitzem. Oczywiście Bill, nie wiele myśląc, wziął  zamach i w mgnieniu oka Tom stał się bałwanem. A ja omal nie runęłam ze śmiechu.  - Kurwa, Bill!
- Przepraszam, myślałem, że tu stoi Mia,  a nie ty!
- Czy ja przypominam Mię?! - Warknął oburzony, wycierając chaotycznie swoje oczy i włosy. W mgnieniu oka, znalazłam się w kuchni, nabierając do ręki dużą ilość brązowego pyłu i wskoczyłam przed młodszego Kaulitza, obsmarowując jego twarz kakao. 
- Wykorzystałaś moją nieuwagę. - zaśmiał się. - Podnoszę białą flagę, poddaje się!

***

Wysprzątawszy kuchnię i wysłuchawszy marudzenia bruneta, jak bardzo nie ma ochoty myć teraz włosów i jak bardzo jesteśmy dziecinni, w końcu mogłam w spokoju odpocząć. Tom wyszedł, oburzać się na świeżym powietrzu, a Bill najprawdopodobniej poszedł się odświeżyć. 
Usiadłam na parapecie, spoglądając ze spokojem w jasne gwiazdy. Odsapnęłam cicho, szczerząc się sama do siebie. Nie pomyślałabym, że ta cała trasa koncertowa, może być najlepszym co przytrafiło się w moim życiu. Jestem całymi dniami wesoła, cztery mężczyźni, będący chodzącą dawką dobrego humoru!
A zwłaszcza młodszy Kaulitz..
Jeszcze pozostało ponad dwa miesiące w ich towarzystwie. Mam ja tylko nadzieję, że szybko nie zleci! 
Kątem oka dostrzegłam poruszający się tułów. Nim zdążyłam się obrócić i upewnić, czy Bill zakończył kąpiel, wytatuowana dłoń podawała mi kubek parującego jeszcze kakao. 

- Cóż to, myślałam, że gwiazdy nawet herbaty samemu zrobić nie potrafią! - uśmiechnęłam się drwiąco.
- Mam Ci przypomnieć, jak dziś zrobiłaś ciasto?
- Nie trzeba, nie mam krótkiej pamięci. Ale dziękuję,  Billy. -  wyszczerzyłam się słodko, dostrzegając lekki rumieniec na jego policzkach. Upiłam łyk, znów badając gwiazdy na niebie. Usiadł naprzeciw mnie, podnosząc wzrok w to samo miejsce, gdzie ja. Pozwoliłam sobie, zilustrować tego mężczyznę. Jego blond włosy były rozczochrane i mokre, świecił gołą klatą. O dziwo, wyrzeźbioną, nie przesadnie, ale jednak. Szary dres wisiał luźno na miednicy, ukazując wręcz idealne "V". 
Speszona odwróciłam wzrok w powrotem do okna.

- Zauważyłem, że lubisz to robić. - bąknął, spojrzawszy mi w oczy. Uniosłam jedną brew, niezbyt rozumiejąc, co dokładnie miał na myśli. - Lubisz siedzieć i patrzyć w niebo. Nawet  w autokarze to ciągle robisz. Dlaczego? 
- Po prostu. - wzruszyłam ramionami, przygryzając dolną wargę. Niestety, Kaulitz nie odrywał ode mnie wzroku, prosząc w ten sposób o dłuższą odpowiedź. Wydałam z siebie słabe westchnięcie. - Jak byłam malutką dziewczynką i moja mama kładła się spać, ja wygrzebywałam się z łóżka, by jedynie popatrzeć na gwiazdy. To taka ucieczka od otaczającego świata, wszystko wtedy znikało.. 
- Od czego uciekasz tym razem? - wymamrotał. - Ode mnie? Od nas wszystkich? 
- Od strachu. - Opuściłam głowę zażenowana, nie mogę kłamać. Nienawidzę kłamać. - Boję się tego jaka jestem.
- A jaka twoim zdaniem jesteś?
- Billy.. nie lubię o sobie mówić..
- To moje ostatnie pytanie, obiecuje. - Uśmiechnął się blado, zza dużego kubka gorącej czekolady. Poprawiłam się, siadając po turecku i opuszczając głowę. - Więc? 
- Niedoskonała. - Wyszeptałam z niechęcią. - Jestem w całości niedoskonała.
- Mia.. - Powiedział cicho,  układając się tak samo jak ja i zmuszając do podniesienia przeze mnie głowy. - Nie powinnaś tak uważać, każda kobieta jest cudowna. - Wyszczerzył się bardziej, na co ja odpowiedziałam znikomym uśmiechem. Odstawiając na bok kubek, owinęłam się o jego szyję, przytulając delikatnie do jego torsu. 

Potrzebuje tego, potrzebuje. Bo jego już nie ma.

***

Czując, że łapie  mnie przeziębienie, zostałam w Hotelu, w czasie gdy Kaulitz i reszta wyciskali siódme poty na scenie. Rano tato przyniósł mi leki, dając rozkaz wykurowania. Muszę przyznać, jako, że nigdy się nimi nie interesowałam, są zaskakująco dobrzy. Miałam przeciwne zdanie wyrobione o nich. 
Podkuliłam nogi pod brodę, siadając wygodniej na kanapie, otulając puchatym kocem i popijając cieplutką herbatkę owocową.  Czuję się dziwnie.. jestem szczęśliwa. Nie pomyślałabym, że potrafię taka być..

- Jak się czujesz? - Zamarłam, słysząc jego barwę głosu. Przesłyszałam się? 
Zielonooki szatyn opierał się o framugę drewnianych drzwi, wysyłając  w moją stronę promienny uśmiech. Przełknęłam nagle nagromadzoną ślinę, po chwili blado się uśmiechając. On to się nigdy nie zmienia! I zawsze musi nagle mnie zaskakiwać. Luźnym krokiem ruszył w moją stronę, gdy poklepałam miejsce obok mnie.
- Markus.. co ty tu robisz?
- Zapomniałaś, że mogę być wszędzie? Odwiedzam cię.
- Tak tylko.. - usiadł obok, ilustrując mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Przez co zmuszona byłam trochę się speszyć. - Jak Carlo?
- Nie wiem,  nie widziałaś go?
- Nie.
- Ja też nie. Nie pokazuje się w ogóle.. - westchnął, opadając na kanapę. Ugryzłam dolną wargę, martwiąc się o bruneta. Przecież zawsze dawał o sobie znać.. 
- Jak to w ogóle się nie pokazuje? Myślałam, że jesteście ciągle obok siebie.
- Jak widać nie. - wzruszył ramionami. Na co ja wyszczerzyłam źrenice do wielkości pięciozłotówek, jak to nie. Jest źle, jest bardzo źle.
- Markus.. żartujesz sobie ze mnie?
- Nie! Mia. Nie widziałem Carlo od tygodni.. myślisz, że dlaczego tu przybyłem? - spojrzał na mnie, marszcząc brwi. Westchnęłam, rozluźniając bardzo napięte mięśnie, gdy po pomieszczeniu rozległ się głos chłopaków. Spojrzałam zaniepokojona na Markusa. Uśmiechnął się do mnie i skinął głową. 

***

8 komentarzy:

  1. Przepraszam, że nie było mnie poprzednio, miałam dużo obowiązków i mętlik w głowie, który nie chce zniknąć, dlatego wybacz, jesli mój komentarz będzie chaotyczny :)
    Wiem, jakie to cudowne czuć się szczęśliwym po dłuższym okresie bez praktykowania tego stanu, a jednak Mia nie zachłysnęła się tym niesamowitym uczuciem. Opisałaś ją jako bardzo rozsądną dziewczynę, ale smutną wewnątrz - i każdy z nas nosi w sobie więcej lub mniej milczenia i bólu. Każda z nas chciałaby mieć takiego Billa na wyciągnięcie ręki, prawda? :D Istny skarb, przynajmniej w twoim wydaniu ;) Ja w jednym swoim opowiadaniu zrobiłam z niego tyrana, po czym uśmierciłam, hahaha :D Mii po raz kolejny dopisuje szczęście, nic dziwnego, w końcu po każdej burzy pokazuje się tęcza 👌
    Jak większość autorek opowiadań przekazujesz jakąś część swoich strachów i kompleksów w tekst, prawda? Chcę ci tylko powiedzieć, że nie warto się takimi drobnostkami przejmować, tylko znaleźć pozytywy. Jeśli przez pisanie czujesz się lepiej, to będę ci tutaj towarzyszyć <: A swoim stylem pisania się nie przejmuj, jest naprawdę bardzo dobry, a literówki można łatwo skorygować ;)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny oraz wszystkiego, co potrzebne, by... poczuć się szczęśliwym i tworzyć ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, przecież nie musisz mnie o takie rzeczy przepraszać! (Właściwie, w ogóle nie ma takiej potrzeby) ;)
      Och, jak najbardziej! Jednak, Markus i Carlo też będą ciekawymi osobami w tym opowiadaniu..
      Mojego Billa? Jak mogłaś! :D
      Muszę przyznać, większość uczuć Mii biorę z własnej, pokaleczonej duszy. Nic dziwnego, w końcu ja sama ją stworzyłam.
      Co do mojego stylu pisania.. z nim mam ogromny kompleks! Niektórzy tak pięknie piszą, a ja dopiero co się uczę. ;D
      Pozdrawiam i dziękuję. c:♥

      Usuń
  2. Zauważalnie mniej błędów, jest coraz lepiej. Tak trzymaj :)
    Bill taki cudownie idealny przyjaciel - podoba mi się!
    Ciekawi mnie za to, kim jest Markus i Carlo... Bo w dość dziwny sposób o nich wspominasz. Pojawiają się nagle i dokładnie tak samo szybko znikają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się. ;D
      Przyznaje, że mi także się podoba taki Bill!
      I słusznie, że ciekawi...

      Usuń
  3. O Wow! dlaczego skończyłaś w takim momencie... ?
    Jak tu sie zagłębiam w ta historię a tu koniec... Nie bawie się tak.
    Koniecznie musisz szybko dodać kolejny odcinek bo nie wiem czy wytrzymam dość długo.
    Opowiadanie świetnie napisane, więc nie wiem czemu mówisz, żę źle jej piszesz od początku... Mnie tam wszystko pasuje.
    Dużo Billa więc wnioskuję, że Bill głównym bohaterem historii.
    Prosiłabym o powiadamianie mnie o kolejnych odcinkach :P

    Zapraszam także do siebie na bloga, poniżej podam link.
    http://girl-automatic.blogspot.com/

    Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D
      No cóż, po prostu mam niską samoocenę i jestem dla siebie bardzo surowa. Pewnie dlatego tak uważam..
      Jednym z głównych.;)
      Powiadamiać za pomocą...? :D

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy rozdział. Z racji tego, że wcześniej nie czytałam Twojego bloga to w głowie mam pełno pytań. Co się stało z mamą? Skąd nagle wziął się tata? I kim jest Carlo?
    Pozdrawiam i będę czytać z niecierpliwością na nie czekając kolejne rozdziały. ;)

    Zapraszam również do siebie:

    martwiesieociebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak miło mi witać nowego czytelnika! ♥
      Liczyłam właśnie na takie reakcje od czytelników, taka.. niewiedza, tajemniczość mojego opowiadania i osób w nich występujących. ;D
      Gdy znajdę chwilkę, to na pewno zajrzę.
      Pozdrawiam. <3

      Usuń