***
Zrywając zdjęcia ze ścian swojego pokoju czuła, jak jej serce rozrywa się wraz z klejem które je trzymały. Jedna chwila może tak wiele zmienić, jedno uzależnienie tak dużo zniszczyć. Oderwała resztki klejącej się mazi ze zdjęć i włożyła do pudełeczka na dnie największej walizki jaka znajdowała się w jej rodzinnym domu. Powoli rozpoczęła pakowanie ubrań i reszty możliwych do wzięcia rzeczy z tego pomieszczenia. Rozpoczynając od bluzek, kończąc na ozdóbkach które trzymała na swoim biurku. Spojrzała na rodzicielkę, opierającą swoje szczupłe ciało o framugę drzwi z jasnego drewna. I po raz ostatni zamknęła się w jej dużym uścisku.
- Ja nie chce jechać. - wyszlochała, starając się powstrzymywać napływające do jej chwilowo szarych oczu łzy. Matka spojrzała na nią, wkładając jeden z kosmyków jej włosów za ucho i blado się uśmiechając. Po raz pierwszy od tylu lat widziała na twarzy swojej córki coś innego, niż jej wieczna mina wszystko-jest-dobrze. Łzy. - Dasz sobie radę, Mała. Znam Cię.
- Będę tęsknić, mamo.
- Ja też Córeczko. - nie chciała, by jej córka musiała ją opuszczać, ale to nie była jej decyzja. Tylko sądu. Otarła łzy, uśmiechając się do dziewczyny.
***
Siedział naprzeciw brunetki, dokładnie analizując każdy szczegół jej twarzy i całej reszty. Była niebywale podobna do swojej matki, gdy jeszcze nie zawitał u niej wiek dorosłej kobiety. Jak dwie krople wody. Te tajemnicze oczy, pełne usta, jasna skóra i długie brązowe włosy, które na swoich końcach tworzyły lekkie fale. Siedziała cicho, odkąd weszła do swojego nowego domu, ani słowem się nie odzywając. Nie oczekiwał, że będzie skakać z radości az po sufit. Bo w końcu przez jakieś ostatnie szesnaście lat, ani razu nie widział jej na oczy. Ale liczył na chociaż.. jedno słowo? Jeden gest? A tu, przywitał dziewczynę, która wzrokiem ciągle była wbita w ziemie.
Będzie musiał się przyzwyczaić, że po wygranej walce o kontakty całodobowe z córką, jego życie diametralnie się zmieni. Zaczynając od tego, że w końcu będzie musiał zachowywać się jak ojciec, a nie wieczny kawaler, co na jego wiek już nie przystoi. Nie ważne, że ma tyle pieniędzy na koncie i mógłby, gdyby chciał, zdobyć serce każdej kobiety.
Zwłaszcza materialistki.
Ale to nie było jego przyszłym celem, marzył by poczuć się dorosłym. Jest ojcem pięknej, siedemnastoletniej dziewczyny, która będzie go jednak najprawdopodobniej potrzebować.
- Więc, umiesz chociaż trochę Angielskiego?
- Nie. - szepnęła cichutko, ale zdołał usłyszeć melodyjny, miły dla słuchu głos. Pasujący do delikatniej dziewczyny. Więc taka była, delikatna.
- to może spróbuję załatwić ci douczanie?
- Jeżeli chcesz, to możesz. Przyda mi się pomimo wszystkiego. - uraczyła swojego ojca krótkim spojrzeniem spod gęstej kaskady czarnych rzęs. Oczy Anielicy, dobrze trafiła z nazwiskiem. Uśmiechnął się pod nosem, w głębi duszy będąc dumnym z tego, że to dzięki niemu na świecie istnieje taka kobieta, o tak miłej barwie swojego głosu. Gdyby nie te realia, że wcale nie będzie traktować go jak ojca. - Jack.
***
Usiadła na łóżku swojego nowego pokoju, czując ciężar wszystkiego co właśnie się stało. Nie podobało jej się to, nie chciała tego. Nie chciała zostawiać mamy, nie chciała tu przyjeżdżać. I nie chciała pokoju w wielkości całego mieszkania w bloku! Pomimo wszystkiego, to nie to jest najgorsze, właściwie. Trafił z gustem. Westchnęła, poprawiając kosmyki włosów które wdarły się na jej smukłą twarz. Podniosła głowę, po raz kolejny ilustrując to.. o wiele za duże, jak na jedną osobę, pomieszczenie w białych kolorach, gdzieniegdzie udekorowane Miętowym odcieniem. Białe meble naprawdę jej sie podobały, łóżko było umieszczone na podeście, ozdobione koronkowymi poduszkami. Z góry opadający biały baldachim z niebieskim ombre przepięknie wyglądał. Przełknęła ślinę, nigdy nawet nie marzyła o takim pokoju.. tylko dla siebie.. Ale jednak, już wolała ten skromny i nieduży dom w rodzinnym mieście, niż tą rezydencje na drugim końcu świata.. Czuła się tu przytłoczona, jakby to wszystko ją po prostu dusiło. Opadła na miękki materac i patrzyła milcząc na sufit, ozdobiony żyrandolem, najwyraźniej z małych diamencików? Coś w tym deseń. Podniosła się, podchodząc do biurka z bardzo jasnego drewna.
***
Z uśmiechem na twarzy i z maksymalnym skupieniem dopracowywała precyzyjnie naszkicowaną twarz chłopaka, który nie wiadomo skąd wziął się w jej głowę. Cieszyła się, że w nudnych lub nie ciekawych momentach mogła zająć się po prostu swoją pasją, zapominając o całej reszcie. Pochłaniało to cały jej czas, którego miała bardzo dużo - zwłaszcza, że rozpoczął się okres wakacyjny. Czyli ten najnudniejszy czas w całym roku. Wolała zająć się tym, by nie iść na dolne piętro. Co skutkowało by rozmową z osobą, dzięki której jednak jest na tym świecie. Nie miała na to ochoty, nagle przypomniał sobie, o swojej córce i odebrał jej matce ją, jak jakąś marionetkę.. lalkę.. zabawkę, którą można sobie kupić. Była i jest człowiekiem, musiała wszystkich zostawić w Magdeburg'u i nagle przyjechać do tej cholernej Kalifornii..
- Artystka. - na męski głos, wydany za jej plecami, omal nie dostała zawału. Odetchnęła głośno, uspokajając swoją arytmię serca, które chwilowo biło trzy razy szybciej. Od dziecka była straszliwie płochliwa i ani trochę się to nie zmieniło. Obróciła głowę, nie ukrywając chwilowego zaskoczenia jak i ździwienia które w nią wstąpiło. Zawstydzona widokiem mężczyzny, który bez pytania wkroczył w jej ,,terytorium", poczuła jak jej policzki dostają różowego odcienia. Posłał jej szeroki uśmiech. - Hej, Mia.
~*~
Po napisaniu z jakiś dziesięciu pierwszych rozdziałów, zdecydowałam się opublikować ten..
Miłego dnia!
W dalszym ciagu tajemniczo :D czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńStaram się nie tracić tej tajemniczości :D Miło, że pojawił się chociaż ten jeden komentarz. :)
UsuńNo to dalej zaczynam czytać. Świetnie się zaczyna. Lecę do następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Attention Tokio Hotel.