niedziela, 27 września 2015

,Wszystkie zmiany są takie duże' ~ 003.

***


- Chłopaki! -  Wszedł do pomieszczenia, rozglądając się, by wszyscy byli obecni.
Niestety, nigdzie nie zobaczył rozczochranej czupryny w kolorze jasnego blondu. Reszta była zajęta oglądaniem czegoś na laptopie, którego obsługiwał chwilowo najstarszy bliźniak. Oparł się o framugę sporych rozmiarów drzwi studia, czekając na jakąkolwiek reakcję z ich strony. Nie był nawet pewien, czy w ogóle zauważyli lub usłyszeli, że ktokolwiek zakłócił ich cisze. Po niedługiej chwili usłyszał stukot małych psich łapek, oznaczający, że Pumba wraz ze swoim właścicielem wrócili z wycieczki. Spokojnie schylił się, by pogłaskać drobniutki korpus jeszcze małego buldoga Angielskiego.
- Jack! Witaj. -  z twarzy blondyna jak zawsze nie schodził uśmiech, trzymał w dłoni czerwoną końcówkę smyczy psa i złotego iPhone. Z którym chyba nigdy nie chciał, ani nawet nie śmiał się rozstawać. Najwyraźniej dopiero głos wokalisty, sprowadził wszystkich na ziemie. Spojrzeli w ich stronę,  a mężczyzna podążył do nich, siadając naprzeciwko całej piątki - wokalista zdołał już do nich dołączyć. 
- Więc,  mam tylko jedną do was prośbę i sprawę.. bądźcie grzeczni przy mojej córce.  - oczywiście,  te słowa były skierowane najbardziej do bliźniaków. Spojrzał na nich, hamując śmiech, gdy opadły im szczęki.
- Kiedy Ci się urodziła córka?
- i z kim. - dodał gitarzysta, przerywając bratu.

Och, no błagam. Ciągle będziecie się wszyscy tak dziwić?

- Szesnaście lat temu, z nieznaną wam kobietą, a więc.  Obiecacie?

***

Stała nad bagażem, załamując ręce. Dopiero co go wypakowała i już musi pakować od początku. Jej westchnięcie roznosi się po pokoju, gdy znów bierze się do roboty, układając lepiej swoje topy. Nie żałuje tego, że ma szanse kogoś poznać,  ale niestety nie miała i nie posiada ochoty, by znów ruszać się bez potrzeby i sensu  z domu i to jeszcze po połowie świata!
Oddaliła się na parę kroków, zastanawiając czy wzięła wszystko co będzie jej potrzebne. Kosmetyczka, dość sporo par bluzek, dżinsów, na wszelki wypadek, wzięła także swoją ulubioną sukienkę, bieliznę i z dwie pary butów. Ucieszona, że w końcu zakończyła swoją prace, zamknęła sporych rozmiarów walizkę, odkładając ją obok łóżka. Usiadła na miękkiej, miętowej pościeli, kładąc głowę na swoich rękach. Czuła się przytłoczona wszystkim, co tak szybko się ułożyło  w jej historii. 

Wszystkie zmiany są takie duże..

Złapała głośno powietrze, wypuszczając je z siebie równie szybko. 
Czas przyswoić fakty.. miała właśnie jechać w trasę, z ogólnoświatowym zespołem, którym wcześniej  w ogóle się nie interesowała i którego jej tata, jest menadżerem. Więc miała spędzić pół roku, w towarzystwie czworo chłopaków, jeżdżąc po stanach, europie i całej reszcie. 

O Boziu..

Rozmyślanie przerwało jej pukanie do drzwi, które momentalnie się otworzyły, spojrzała w ich stronę, ciesząc się z uśmiechniętej twarzy swojego stworzyciela. W jego wzroku, mogła wyczytać nie zadane pytanie, na które odkiwnęła w jego stronę głową. Nieśpiesznie i z gracją uniosła się, biorąc do ręki walizkę, którą po chwili od niej odebrał. Spojrzała jeszcze raz na pokój, sprawdzając czy aby na pewno nic nie zapomniała. Wtedy zauważyła swojego misia - pandę, leżący na jednej z poduszek. Podeszła do łóżka, biorąc go i swoją torebkę do ręki i wyszła. Krzywiąc się na myśl, jak długo jej nie będzie w swoim pokoju. 

----------------

I już jakieś przeczucia, co do zespołu i Mii? ~ Pozdrawiam.

środa, 16 września 2015

,Małe rzeczy przynoszą największą radość' ~ 002.

***

- Niestety, nie mogę. - westchnął, odkładając papier. Mężczyzna po przeciwnej stronie uniósł swoją prawą brew w geście zdziwienia. Poprawił się na krześle, skupiając swoje piwne oczy na mężczyźnie. - Nie mogę zostawić córki.
- Córki? 
- Tak, córki. Nie mógłbym ją zostawić samą w domu. To jednak nadal nastolatka. - Siwowłosy facet rzucił mu zainteresowane spojrzenie, po chwili kręcąc głową.
- Walter, nie interesuje mnie co zrobisz z twoją córką, o której pierwszy raz z życiu słyszę, ale masz towarzyszyć chłopakom w ich trasie, nawet jakbyś miał wziąć dziecko ze sobą. Bo nie po to, to wszystko, by teraz jechali po całym świecie sami, jesteś ich pieprzonym Menadżerem! - odparł spokojnie, podnosząc ton na ostatnich słowach zdania. Po chwili opuszczając pomieszczenie. Skrzywił się, opadając na sofę. 
- Świetnie, po prostu zajebiście - mruknął sam do siebie. 

***

Siedziała w swoim pokoju, skupiając wzrok na starych zdjęciach, znalezionych godzinę wcześniej na strychu. Najprawdopodobniej, za czasów gdy jeszcze jej mama tworzyła związek z Jack'em. 

Wyglądali na szczęśliwych

Długowłosa brunetka, z wpatrzonym w nią przystojnym mężczyzną. Uśmiechnięci, zakochani.. 
To niezrozumiałe, dlaczego musieli zakończyć coś naprawdę najwidoczniej pięknego. Ile ona by dała,  by choć raz  być zakochaną z wzajemnością. Gdyby to tylko było bardziej prawdopodobne. Mogłaby przyznać każdej osobie,  która stwierdziła by, że ma niską samoocene. Racja. Była dziewczyną z krągłościami, duże piersi, szerokie biodra, krągła pupa i dość.. masywne uda. Trzeba przyznać,  nie była modelką,  w Odróżnieniu od je matki. Nie było także tak strasznie,  jak jej się wydawało. Piękna kobieta.
Wsunęła pudełeczko pod łóżko, słysząc jak ktoś porusza klamką od drzwi z jasnego drewna. Wytarła jedną łezkę, która nieproszona naglę się pojawiła na jej twarzyczce. Prostując się i patrząc w tamtą stronę. 

- Mogę? - zapytał, wychylając głowę zza drzwi, w odpowiedzi jedynie kiwnęła głową. Wszedł, siadając na łóżku, po jej drugiej stronie. Uśmiechnął się, będąc z siebie naprawdę dumnym, cieszył się z tego, jaką piękną ma córkę, każdego dnia odkąd tylko zamieszkała w jego - wcześniej - pustym domu. Potrzebował tego, tej wiedzy.. że jednak,  w głębi duszy go potrzebuje. Jak każda dziewczynka, potrzebuje taty. Niestety jej tata, długo przygotowywał się do swojej roli. - Więc, co u ciebie? 
 - Nic, co mogłoby być? Nie mam gdzie iść, bo nie posiadam tu znajomych. Jest mi po prostu nudno.. - westchnęła, po raz kolejny czując małe ukłucie tęsknoty w sercu, naprawdę tęskniła za swoim przyjacielem. Na tym drugim końcu świata nie miała nikogo.. 
- Dziewczyny w twoim wieku już przecież mogą chodzić na imprezy. Ile masz lat? Siedemnaście? 
- Jack, ja mam dopiero piętnaście, właściwie za dwa tygodnie szesnaście... lat. Do tego naprawdę nienawidzę imprez, to dla mnie coś pustego.  Bezsensownego. Glosna muzyka, wszyscy tańczą,  ale po co? Jaki w tym cel? Dziewczęta chcą się zabawic i potem kończą.. jak kończą.  Do tego ten odór alkoholu i papierosów,  nienawidzę tego. - mruknęła, czując się dziwnie. Za to piwnooki mężczyzna poczuł się.. głupio, jest jej ojcem,  a nawet nie wiedział ile ma lat. Był pewien, że za rok będzie pełnoletnia. A tu proszę.. 
Westchnął, odczuwając to lekkie upokorzenie, naprawdę nie znał swojego własnego dziecka.. 
- Wybacz..
- Zdarza się, jesteśmy ludźmi. Każdy może się pomylić. - wysłała mu blady uśmiech, powodując go także na jego twarzy. - Mam pytanie. 
- Tak? 
- Dlaczego zakończyłeś związek z mamą i pozwoliłeś, by twoja córka wychowała się bez ojca? - wzdrygnął się, gdy uraczyła go swoim wzrokiem, z którego doprawdy nic nie można było wyczytać. Nie był pewien, jaki humor jej teraz towarzyszył. Westchnął, biorąc delikatnie jej dłoń, a na jego zaskoczenie - nie wyrwała jej, tylko pozwoliła na to. 
- Mia, po prostu.. Byłem głupi. Myślałem, że ojcostwo to nic dla mnie, że nie będzie mi to potrzebne. Nigdy nie chciałem nawet widzieć twojego zdjęcia. Jeszcze rok temu.. Nie chciałbym nawet o tobie słyszeć, a teraz..  a teraz mieszkasz u mnie, by mieć lepsze warunki. Zostawiłem te parę lat temu cudowną kobietę, co było błędem mojego życia.
- Więc kochałeś mamę? - zapytała trochę pewniej. - Czy była to tylko zabawa..
- Powiedziałbym dawniej, że zabawa. Ale teraz powiem ci córeczko..  - uśmiechnął się słabo, na ostanie słowo tego zdania. Odwracając wzrok na jej dłoń,  którą nadal trzymał. - Że chyba wtedy ją kochałem, a teraz.. kto wie, może pokocham znów? - chciałby tego, chciałby pokochać. Czuć się kochanym,  chciałby po prostu już być inny.  Taki jaki powinien być od zawsze.. tylko nigdy nie wiedział,  że tak powinno być. Wiele rzeczy, które dzieją się nagle, niszczą nas od środka,  wypalając serce i uczucia.  To najgorsze. 
Zmieszała się trochę po  słowach ojca, krzywiąc swoją buzię. 
- Kto wie...

***

Nie wiadomo jakie słowa i jakie czyny na tym świecie, potrafiłyby określić to. Co czuł w chwili gdy jego córka dobrowolnie i po raz pierwszy w całym swoim życiu przytuliła go do siebie. Uśmiechnął się, całując tył jej głowy. To najcudowniejsze uczucie. Uczucie bycia ojcem, bycia kimś ważnym.. 

Bycia, po prostu bycia. 

***



poniedziałek, 7 września 2015

,Wszystko dzieje się nagle' ~ 001.

***

Zrywając zdjęcia ze ścian swojego pokoju czuła,  jak jej serce rozrywa się wraz z klejem które je trzymały.  Jedna chwila może tak wiele zmienić,  jedno uzależnienie tak dużo zniszczyć. Oderwała resztki klejącej się mazi ze zdjęć i włożyła do pudełeczka na dnie największej walizki jaka znajdowała się w jej rodzinnym domu. Powoli rozpoczęła pakowanie ubrań i reszty możliwych do wzięcia rzeczy z tego pomieszczenia. Rozpoczynając od bluzek, kończąc na ozdóbkach które trzymała na swoim biurku. Spojrzała na rodzicielkę, opierającą swoje szczupłe ciało o framugę drzwi z jasnego drewna. I po raz ostatni zamknęła się w jej dużym uścisku.

- Ja nie chce jechać.  - wyszlochała,  starając się powstrzymywać napływające do jej chwilowo szarych oczu łzy.  Matka spojrzała na nią,  wkładając jeden z kosmyków jej włosów za ucho i blado się uśmiechając. Po raz pierwszy od tylu lat widziała na twarzy swojej córki coś innego, niż jej wieczna mina wszystko-jest-dobrze. Łzy.  - Dasz sobie radę,  Mała. Znam Cię.
- Będę tęsknić,  mamo.
- Ja też Córeczko. - nie chciała, by jej córka musiała ją opuszczać,  ale to nie była jej decyzja. Tylko sądu.  Otarła łzy, uśmiechając się do dziewczyny.


***

Siedział naprzeciw brunetki, dokładnie analizując każdy szczegół jej twarzy i całej reszty. Była niebywale podobna do swojej matki, gdy jeszcze nie zawitał u niej wiek dorosłej kobiety. Jak dwie krople wody. Te tajemnicze oczy, pełne usta, jasna skóra i długie brązowe włosy,  które na swoich końcach tworzyły lekkie fale. Siedziała cicho, odkąd weszła do swojego nowego domu, ani słowem się nie odzywając.  Nie oczekiwał,  że będzie skakać z radości az po sufit.  Bo  w końcu przez jakieś ostatnie szesnaście lat, ani razu nie widział jej na oczy.  Ale liczył na chociaż.. jedno słowo?  Jeden gest? A tu, przywitał dziewczynę,  która wzrokiem ciągle  była wbita w ziemie. 
Będzie musiał się przyzwyczaić,  że po wygranej walce o kontakty całodobowe z córką,  jego życie diametralnie się zmieni. Zaczynając od tego, że w końcu będzie musiał zachowywać się jak ojciec, a nie wieczny kawaler, co na jego wiek już nie przystoi. Nie ważne,  że ma tyle pieniędzy na koncie i mógłby, gdyby chciał, zdobyć serce każdej kobiety.

Zwłaszcza materialistki. 


Ale to nie było jego przyszłym celem, marzył by poczuć się dorosłym. Jest ojcem pięknej,  siedemnastoletniej dziewczyny, która będzie go jednak najprawdopodobniej potrzebować.


- Więc,  umiesz chociaż  trochę Angielskiego? 
- Nie. - szepnęła cichutko, ale zdołał usłyszeć melodyjny, miły dla słuchu głos. Pasujący do delikatniej dziewczyny.  Więc taka była,  delikatna. 
- to może spróbuję załatwić ci douczanie?
- Jeżeli chcesz,  to możesz.  Przyda mi się pomimo wszystkiego. - uraczyła swojego ojca krótkim spojrzeniem spod gęstej kaskady czarnych rzęs. Oczy Anielicy, dobrze trafiła z nazwiskiem. Uśmiechnął się pod nosem,  w głębi duszy będąc dumnym z tego, że to dzięki niemu na świecie istnieje taka kobieta, o tak miłej barwie swojego głosu. Gdyby nie te realia, że wcale nie będzie traktować go jak ojca. - Jack.


***

Usiadła na łóżku swojego nowego pokoju, czując ciężar wszystkiego co właśnie się stało.  Nie podobało jej się to, nie chciała tego. Nie chciała zostawiać mamy, nie chciała tu przyjeżdżać.  I nie chciała pokoju w wielkości całego mieszkania w bloku! Pomimo wszystkiego, to nie to jest najgorsze, właściwie. Trafił z gustem. Westchnęła, poprawiając kosmyki włosów które wdarły się na jej smukłą twarz. Podniosła głowę,  po raz kolejny ilustrując to.. o wiele za duże,  jak na jedną osobę, pomieszczenie w białych kolorach, gdzieniegdzie udekorowane Miętowym odcieniem. Białe meble naprawdę jej sie podobały, łóżko było umieszczone na podeście, ozdobione koronkowymi poduszkami. Z góry opadający biały baldachim z niebieskim ombre przepięknie wyglądał. Przełknęła ślinę,  nigdy nawet nie marzyła o takim pokoju.. tylko dla siebie.. Ale jednak, już wolała ten skromny i nieduży dom w rodzinnym mieście,  niż tą rezydencje na drugim końcu świata.. Czuła się tu przytłoczona, jakby to wszystko ją po prostu dusiło. Opadła na miękki materac i  patrzyła milcząc na sufit, ozdobiony żyrandolem, najwyraźniej z małych diamencików? Coś w tym deseń. Podniosła się,  podchodząc do biurka z bardzo jasnego drewna.

***

Z uśmiechem na twarzy i z maksymalnym skupieniem dopracowywała precyzyjnie naszkicowaną twarz chłopaka, który nie wiadomo skąd wziął się w jej głowę. Cieszyła się, że w nudnych lub nie ciekawych momentach mogła zająć się po prostu swoją pasją,  zapominając o całej reszcie.  Pochłaniało to cały jej czas, którego miała bardzo dużo - zwłaszcza, że rozpoczął się okres wakacyjny. Czyli ten najnudniejszy czas w całym roku. Wolała zająć się tym, by nie iść na  dolne piętro. Co skutkowało by rozmową z osobą,  dzięki której jednak jest na tym świecie.  Nie miała na to ochoty, nagle przypomniał sobie,  o swojej córce i odebrał jej matce ją, jak jakąś marionetkę.. lalkę.. zabawkę,  którą można sobie kupić. Była  i jest człowiekiem,  musiała wszystkich zostawić w Magdeburg'u i nagle przyjechać do tej cholernej Kalifornii..

- Artystka. - na męski głos,  wydany za jej plecami,  omal nie dostała zawału. Odetchnęła głośno,  uspokajając swoją arytmię serca, które chwilowo biło trzy razy szybciej. Od dziecka była straszliwie płochliwa i ani trochę się to nie zmieniło. Obróciła głowę, nie ukrywając chwilowego zaskoczenia jak i ździwienia które w nią wstąpiło. Zawstydzona widokiem mężczyzny,  który bez pytania wkroczył w jej ,,terytorium", poczuła jak jej policzki dostają różowego odcienia. Posłał jej szeroki uśmiech. - Hej, Mia.

~*~

Po napisaniu z jakiś dziesięciu pierwszych rozdziałów,  zdecydowałam się opublikować ten.. 
Miłego dnia!

niedziela, 6 września 2015

Prolog.


***

Dziewczyna, o długich, brązowych włosach i pięknych, błękitnych jak morze oczach, otulonych czasem mgłą, zamieniającą jej błękit w szarość burzy. Być może w twarzy była idealna w każdym calu, a jej krągłości bardzo do niej pasowały.  Lecz czuła się okropnie. Jak ktoś kto nie powinien był żyć, urodzić się. Może niepotrzebnie się to stało? Może wcale nie powinna była walczyć w czasie poczęcia? To niewyjaśnione pytania, które od zawsze sobie zadawała. Nie miała okropnego, nie do zniesienia charakteru. Wręcz przeciwnie, była na pierwszy rzut oka miłą i nieśmiałą dziewczyną.
Jej uczucia, życie, przeżycia i wspomnienia, wszystko ukrywała w głębi swej duszy pod ogromnym okryciem. Nie widziała sensu, by mówić innym o swojej osobie. Za to inni.. inni uwielbiali to robić. Byli skłonni mówić jej całe swoje życie, w ciągu minuty po poznaniu.   Może to przez ten wieczny uśmiech na jej dziewczęcej twarzyczce? Albo przez jej wiecznie dobre serce dla wszystkich wokół. Może to dar? Urodziła się, by pomagać innym, nie potrafiąc pomóc sobie?
Jedno było wiadome.



Każdego w końcu do siebie potrafiła przyciągnąć.

Nic dziwnego, że jej niesamowite oczy i jego poruszyły.